BLOG

zdjęcie z wpisu

Moja książka roku 2020: Gorzko, Gorzko Joanny Bator

Porywająca od pierwszej do ostatniej strony saga czteropokoleniowa, w której centrum są prababka, babka i matka narratorki powieści, Kaliny. Próbuje ona odkryć zawiłą prawdę o ich życiorysach, niechronologicznie opowiadając o pewnych jego wycinkach. Dzięki temu także czytelnik czuje się jak odkrywca, składając z kolejnych opowiastek całość historii – kolejne rozdziały sygnowane są imionami bohaterek i na zmianę skaczemy z lat przedwojennych, do czasów komunizmu i współczesności, wraz z Bertą, Barbarą, Violettą i Kaliną.
Wyjątkowy jest nie tylko układ książki, ale tak naprawdę wszystkie jej elementy – od języka przez bohaterki po narrację, wreszcie na samej zupełnie fantastycznej historii skończywszy. Po kolei zatem: język Bator i to jak operuje doskonałymi metaforami i porównaniami, czasem zabawnymi, czasem mrocznymi, zawsze zupełnie unikalnymi, to po prostu majstersztyk. Książka nie ma dialogów, zatem wszystko jest tutaj zawarte w opisach, ale mimo to czyta się ją lekko, nawet z powłóczystymi niejednokrotnie zdaniami, w trakcie których Bator potrafi zmienić osobę mrowiącą. To właśnie zasługa tego fenomenalnego języka.
Bohaterki to postacie bardzo charakterystyczne, które tak dobrze poznajemy pod każdym kątem, z ich strachem, wątpliwościami, marzeniami, występkami, że po ponad 600 stronach lektury czuje się jakby były dobrymi znajomymi. Każda budzi trochę współczucia i dużo sympatii, nawet gdy popełnia czyny odrażające. Bator oddaje im pole, usuwa się w cień, zasłaniając się postacią narratorki Kaliny, a ta nie ocenia surowo swoich przodkiń; nawet matkę, które sprawiła jej sporo cierpienia, stara się zrozumieć.
Ta możliwość zrozumienia bohaterek, pomimo ich niełatwego charakteru i czasem wątpliwych moralnie wyborów, to jedna z największych zalet książki. Pokazuje, że nic nie jest w życiu czarno-białe, niektóre sprawy mają drugie dno, a nawet morderczynie zasługują czasem na wysłuchanie czy nawet rozgrzeszenie.
To książka, która wywołuje sporo emocji podczas lektury – od uśmiechu, przez wzruszenie, po dojmujący smutek, ale na koniec zostawia z poczuciem nadziei, spokoju, a także spełnienia, że poskładało się to wszystko w całość. Jednocześnie tak szkoda kończyć to czytać – w pewnym momencie specjalnie wolniej czytałam, by się delektować, a na koniec miałam ochotę zacząć od nowa. Dawno nie miałam takich odczuć po lekturze książki – ostatnio chyba z 7 lat temu po lekturze Wyznaję Jaume Cabré, mojego innego ulubionego autora.
Trudno mi nawet coś więcej napisać o tej książce, by jeszcze bardziej Was zachęcić do lektury. Mam do niej jakieś tak emocjonalne podejście, że nawet nie wiem, jak uchwycić to w słowa. Po prostu polecam Wam ją z całego serca! Dla mnie to bez wątpienia książka roku 2020!