BLOG

zdjęcie z wpisu

Mój rok z Netfliksem część 2

Kulturowo To&Owo

Mój rok z Netfliksem – top seriale z 2018 roku część 2

W poprzednim wpisie z działu Kulturowo To&Owo zawarłam pierwszą część mojego zestawienia ulubionych seriali na Netfliksie, które obejrzałam w 2018 roku. Pora na miejsca od 7. do 1. listy.

  1. Dark

Niemiecki serial, który nieoczekiwanie stał się hitem Netfliksa. Bardzo zakręcona opowieść łącząca elementy thrillera, science fiction, apokaliptycznych opowieści i serwująca z nich jedyną w swoim rodzaju mieszankę. Zaczyna się dość typowo: spokojne miasteczko, w którym ginie w lesie chłopczyk. Dosłownie zapada się pod ziemię, bo szeroko zakrojone poszukiwania nie przynoszą żadnych efektów. Niedługo przed zaginięciem popełnia samobójstwo ojciec głównego bohatera – nastoletniego Jonasa, który aktywnie bierze udział w szukaniu młodszego kolegi, bo zaginął on gdy razem przebywali nocą w lesie. Jak się okaże, te dwa wydarzenia są ze sobą związane. Serial jest zaskakujący, cała opowieść momentami przyprawia wręcz o zawrót głowy. Dosłownie – czasem trzeba zatrzymać akcję i pomyśleć, co tu się właśnie wydarzyło i jak to wszystko jest możliwe. Naginanie czasu to klucz do zagadek tego serialu, ale więcej nie mogę zdradzić, bo zepsuję zabawę wszystkim, którzy jeszcze z Dark się nie zapoznali. Serial miał na razie jeden sezon, ale będzie drugi i nie mogę się doczekać, co też dalej wymyślą twórcy. To będzie nie lada wyzwanie dla nich by kontynuować tą szaloną i trochę mroczną historię w spójny sposób, bo koniec pierwszego sezonu zostawił bohatera w naprawdę dziwnym miejscu i okolicznościach.

  1. The Haunting of Hill House// Nawiedzony Dom na Wzgórzu

Uwielbiam takie historie z dreszczykiem, nutką fantasy, w klimacie noir. The Haunting of Hill House jest niesamowicie estetycznym doznaniem wizualnym. Ale nie tylko to przesądza o tym, że to świetny serial. Przede wszystkim historia, oparta luźno na książce Shirley Jackson, jest wciągająca i trochę śmieszna, trochę straszna, trochę wzruszająca. Siłą serialu są główni bohaterowie – doskonale napisane, pełnokrwiste postacie rodzeństwa Crain, z którego każdy skrywa tajemnicę, ma swoje wady i zalety, swoje racje i błędne przekonania o sobie, braciach, siostrach i rodzicach, a także różny stosunek do tytułowego nawiedzonego domu, w którym spędzili w dzieciństwie kilka tygodni. Ten krótki czas napiętnował ich życie, a wyzwolone wtedy demony ścigają ich w dorosłości. Serial toczy się w kilku perspektywach czasowych, z czego dominujące są współczesna, kiedy rodzeństwo jest już dorosłe oraz  ta z dzieciństwa rodzeństwa w latach 70. Przeskakiwanie między tymi okresami jest doskonale rozegrane, a majstersztykiem jest odcinek Dwie burze, który tak płynnie przechodzi między planami, że akcja zapiera dech w piersiach. Polecam serial wszystkim, którzy lubią stare dobre straszenie za pomocą skrzypiących drzwi czy nagle wyskakujących duchów, nie zaś horrory pokroju Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną. Ja kocham taką grozę, choć nieraz podskoczyłam na kanapie, gdy nagle na ekranie wydarzenia przybrały nieoczekiwany obrót. Mała doza adrenaliny, zwłaszcza tak wysmakowanie podana, nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

  1. The Kominsky Method

Mini serial skupiony wokół postaci podstarzałego aktora – w tej roli Michael Douglas – oraz jego agenta – gra go Alan Arkin. Niespieszna akcja, czarny humor, błyskotliwe dialogi, świetne aktorstwo, porcja wzruszeń. Doskonała mieszanka komedii i dramatu, gdzie żaden element nie jest przesadzony, a wszystko współgra ze sobą idealnie. To taka ciepła opowieść, która jednak przynosi refleksję, ale nie przekazuje treści w łopatologicznym sposób. Douglas jest wyśmienity, a towarzyszysz mu Arkin dorównuje kroku. Temat starości nie jest ulubionym motywem filmowców, tym bardziej cieszy, że powstała tak świetny i inteligentny serial o starszych ludziach, którzy jeszcze mają chęć do życia oraz o tych, którzy ją powoli tracą, ale na szczęście maja przyjaciół wokół dbających o to, by do końca się nie poddali i nie stetryczeli. Dbają dość przewrotnie, bo postacie grane przez Douglasa i Arkina łączy przyjaźń, którą można by skwitować polskim powiedzeniem „kto się czubi, ten się lubi”. Za wzajemnymi dogryzkami kryje się sympatia i troska, a ich komunikacja jest strategią wypracowaną przez lata znajomości prywatnej i profesjonalnej relacji. Zdarzają się im kryzysy, momenty zwątpienia w siebie i przyjaciela oraz sens życia, ale ostatecznie wiedzą, że mogą na siebie liczyć w trudnych chwilach i razem jakoś pchają te taczkę obłędu, i jeszcze w zielone grają, jak to pisała Osiecka. Dla widzów obserwowanie tych ich zmagań ze sobą samymi i kąsającą rzeczywistością to po prostu czysta przyjemność. I tylko na koniec szkoda, że tak szybko się przychodzi z nimi rozstać. Może jakiś drugi sezon? Ja z chęcią bym zobaczyła, co tam dalej słychać u wesołych staruszków.

  1. The Crown// Korona

The Crown opowiadający życie Elżbiety II to właśnie serial, od którego zaczęłam przygodę z Netfliksem w Boże Narodzenie 2017. Pierwszy sezon obejrzeliśmy z rodziną w ciągu świątecznych dni – maratony po kilka godzin dziennie. Drugi oglądałam po Nowym Roku. The Crown to genialna produkcja, która zachwyca wszystkim od dialogów, ekspozycji historii, przez aktorstwo po scenografię i kostiumy. Niby wiele się tu nie dzieje – królowa pije herbatki, przyjmuje gości, wpada z wizytami do premiera. W tle rozgrywają się społeczne, polityczne kryzysy, wybuchają skandale z rodziną królewska w tle, ktoś się żeni, ktoś umiera, rodzą się kolejne książęta i księżniczki. Całość jednak jest tak opowiedziana, że ogląda się z zapartym tchem, mimo iż wiele zdarzeń jest dobrze znanych z pierwszych stron gazet. Ten wstęp za kulisy – obserwowanie królowej w jej codziennym życiu, dostęp dosłownie do jej alkowy oraz próba dostania się wręcz do jej głowy i zrozumienia, co nią kierowało w danych momentach historii Wielkiej Brytanii i świata, przynosi fascynujące doznania. Na ile jest to wszystko prawdą pozostaje odrębną kwestią – twórcy opierali się zapewne na źródłach, biografiach, artykułach, ale część rzeczy musieli sobie dopowiedzieć. Tak naprawdę, co się dzieje w królewskim Pałacu trudno dociec, bo rodzina królewska daje przekaz, taki jaki chce, skrzętnie starając się pilnować by ciemne sekrety nie doszły do uszu opinii publicznej. Claire Foy w roli królowej Elżbiety jest niesamowita – zachowuje się, mówi, porusza się jak królowa, emanuje takim dystyngowanym spokojem, którego nic nie jest w stanie zburzyć, ale czasem na tej fasadzie widać pęknięcia i wiadomo wtedy, że w środku toczy bój sama ze sobą lub zwyczajnie, po ludzku jest wściekła, zawiedziona czy smutna. Matt Smith jako charyzmatyczny, zawadiacki i niedopasowany do otoczenia książę Filip wcale nie jest gorszy, podobnie jak Vanessa Kirby w roli czarnej owcy w rodzinie królewskiej – księżniczki Małgorzaty. Po dwóch sezonach serialu będzie zmiana obsady. W trzecim i czwartym sezonie królową zagra sama Olivia Colman, a jej siostrę Małgorzatę – Helena Bonham Carter. Uwielbiam obie aktorki, więc już nie mogę doczekać się premiery.

  1. La casa de papel// Dom z papieru

Hiszpański hit Netfliksa, najchętniej oglądany nieanglojęzyczny serial na platformie.  Trudno się dziwić, bo to doskonała produkcja, która wciąga od pierwszej minuty. Wygląda jak standardowy kryminał w stylu Ocean’s Eleven – ośmioro genialnych złodziei pod egidą jeszcze bardziej genialnego „Profesora” planuje napad stulecia. Chcą obrabować mennicę hiszpańską, gdzie produkuje się pieniądze. Plan obejmuje ucieczkę z ogromna gotówkę i pozostanie anonimowymi włamywaczami. Profesor ma wszystko przemyślane, ale jednego czynnika nie bierze pod uwagę. Czynnika ludzkiego, nazwijmy to ogólnie. Dlatego sprawa wcale nie okazuje się prosta, a plan wielokrotnie musi być zmieniany i jest nieraz bliski fiaska. Akcja dwóch sezonów obejmuje zaledwie kilkadziesiąt godzin plus retrospekcje. Śledzimy napad niemal minuta po minucie. Śledzimy z wypiekami na twarzy, bo to, co się rozgrywa wewnątrz mennicy to istny cyrk, jazda bez trzymanki i szaleństwo, w którym być może brak czasem logiki, za to nie brak jest frajdy. Przerysowane momentami role aktorów świetnie wpisują się w styl serialu, do tego urocza ścieżka dźwiękowa z ludową piosenką hiszpańską Bella Ciao na czele oraz wszechwiedząca narracja zza offu jednej z bohaterek, który dopowiada to, czego nie widać i zapowiada zwroty akcji potęgując napięcie, dopełniają przemyślanego i oryginalnego scenariusza. Od całości nie sposób się oderwać. Spędziłam z chłopakiem kilka dni oglądając po kilka odcinków – a są one dość długie, bo trwają od 40 minut do godziny – niejednokrotnie siedząc przed telewizorem do 3 nad ranem. Serial ma dwa sezony, ale trzeci nadchodzi już w kwietniu. Poznamy losy ekipy już po napadzie. Coś czuję, że będzie równie kolorowo, szalenie i zabawnie, jak do tej pory.

  1. Stranger Things

Tego serialu nie trzeba chyba przedstawiać. Swego czasu narobił sporo zamieszania w świecie serialomaniaków. Eskpozycja akcji dobrze znana – senne miasteczko Hawkins na prowincji, lata 80., dzieciak ginie gdzieś w drodze do domu od kolegów i nie ma po nim śladu. Jednak to, co się dzieje potem wykracza poza gatunek thrillera z porwaniem dziecka w centralnej części akcji. Pojawiają się elementy horroru, fantasy, grozy, noir, a także komedii. Opowieść wciąga i można serial obejrzeć za jednym posiedzeniem – co zresztą uczyniłam przy okazji obu sezonów Stranger Things. Nie sposób przestać, gdy świat Hawkins, zarówno ten znany, jak i skrywany gdzieś pod spodem jako Down Under, ożywa na ekranie i kusi swoją nietuzinkowością, melancholią, tajemniczością. Całość osadzona w dziwnych latach 80., które spośród dekad XX wieku są najbardziej obśmiewane, a mimo to oglądając Stranger Things trudno nie czuć za nimi nostalgii. Szczególnie za tą ścieżką dźwiękową, która tak świetnie dopełnia opowieści. Aktorstwo to pierwsza klasa. Mamy tu powrót Winony Ryder w wielkim stylu oraz narodziny kilku gwiazd – dzieciaki ze Stranger Things podbijają świat filmowy. Przewodzi im doskonała Millie Bobby Brown jako tajemnicza Jedenastka, dziewczynka, która ni stad ni zowąd pojawia się w Hawkins. David Harbour grający policjanta oraz Natalia Dyer i Charlie Heaton w rolach starszego rodzeństwa chłopaków to kolejne mocne role. Ten serial zresztą nie ma słabych stron. A co jeszcze ciekawsze, drugi sezon jest lepszy od pierwszego – rzadka rzecz. Powrót do Hawkins był prawdziwa przyjemnością i już nie mogę się doczekać premiery trzeciego sezonu, która odbędzie się w 2019 roku.

  1. Bodyguard

Kolejna produkcja BBC, która trafiła – na szczęście – na Netfliksa. Najchętniej oglądany serial w historii brytyjskiej stacji, który bił rekordy oglądalności podczas gdy cała Wielka Brytania co tydzień czekała na kolejny odcinek. Bodyguard ma 6 części, każda trwa około godziny. To wysmakowana całość z galopującą akcją i doskonale nakreślonymi postaciami. Już pierwsza scena, trwająca niebagatelne 20 minut porywa widza totalnie. Weteran wojenny David Budd podróżuje z dziećmi pociągiem, gdy dochodzi do próby zamachu terrorystycznego. David udaremnia samobójczy akt terroru, staje się narodowym bohaterem i niejako w nagród dostaje fuchę bodyguarda pani minister spraw wewnętrznych. Wpada w samo centrum dziwnych wydarzeń, które eskalują w zawrotnym tempie. Polityczny thriller dotyka współczesnych problemów gnębiących nie tylko Wielką Brytanię – imigracji, terroryzmu, relacji między bezpieczeństwem a ograniczeniem swobód obywatelskich. W to wszystko wmieszane są romanse, intrygi, zakulisowe knucia, zazdrość o pozycje. W roli tytułowej oglądamy znanego głównie do tej pory z Gry o Tron Richarda Maddena. Madden zgarnął za tę rolę gros nagród i wzbudził takie zainteresowanie mediów, filmowców oraz opinii publicznej, że jest mocno typowany na następnego Bonda. Całkiem słusznie, bo w tym serialu jest genialny. Pokazuje targanego wspomnieniami, walczącego z powojenną traumą człowieka, który z zewnątrz wydaje się być twardym facetem, a w środku jest zagubionym, skrzywdzonym przez okoliczności, pozbawionym wiary w cokolwiek chłopakiem. Świetnie gra też partnerująca mu Keeley Hawes jako Home Secretary Julia Montague. Bodyguard to zdecydowanie mój serialowy numer jeden w zeszłym roku.

Piszę nie tylko o kulturze. Profesjonalnie zajmuje się tworzeniem artykułów sponsorowanych, pisaniem tekstów na strony www, korektą i redakcją tekstów oraz tłumaczeniami. Sprawdź moją ofertę!