BLOG

zdjęcie z wpisu

Relacja z koncertu Lady Pank

Mała Lady Punk

Relacja z koncertu Lady Pank 6.12.18 Gdańsk

Jeden z działów mojego bloga, poświęcony relacjom z koncertów, nazwałam Mała Lady Punk nie bez przyczyny. To jeden z moich ukochanych utworów. Wykonywany przez zespół, który towarzyszył mi całe życie. Zespół, który wydał swoją debiutancką płytę kilka lat przed moimi narodzinami. Zespół legenda, który pomimo 35 lat obecności na scenie, nie zwalnia tempa. O czym można było się przekonać udając się na koncerty w ramach ich ostatniej, jubileuszowej trasy.

Mała Lady Punk, czyli jak to się zaczęło

Osłuchana z Lady Pank jestem od dzieciństwa, bo moja mama ich uwielbia. Zawsze przepadałam za ich piosenkami, ale gdzieś w okolicach początków studiów ta sympatia przerodziła się w bezwarunkową miłość. Zaczęłam na własną rękę odkrywać Lady Pank. Hymnem stał się wtedy dla mnie utwór Mała Lady Punk – koleżanki z dziennikarstwa z UWr mogą potwierdzić, że uwielbiałam go śpiewać na imprezach, ale też słuchałam go bardzo często w domowym zaciszu, niejako utożsamiając się z bohaterką. Oczywiście nie biegałam za zespołem i nie stałam pod hotelem jak zbity psiak. Ale zawsze czułam się małą rockandrollową dziewczyną i stąd pewnie czułam jakaś emocjonalną więź z bohaterką tej piosenki. Może dla kogoś zabrzmieć to infantylnie, dla kogoś karykaturalnie, ale sama o sobie lubię myśleć jako o małej lady punk, dla której w głębi serca muzyka jest wszystkim.

Mała Lady Punk nadrabia zaległości

Mała Lady Punk po trzydziestce nie mogła zatem ominąć kolejnej trasy jednego z najbardziej lubianych przez nią polskich bandów. Z radością zjawiłam się w Mikołajki, 6 grudnia, w klubie Stary Maneż w Gdańsku. Z radością, ale też ogromnymi nadziejami na fantastyczny koncert, który miał być tak naprawdę moim pierwszym halowym koncertem Lady Pank. Wstyd się przyznać, ale jakoś tak się złożyło, że do tej pory widziałam ich tylko w plenerze, na równych festiwalach czy eventach. Sama nie wiem, jak do tego doszło, że nigdy nie kupiłam biletów na LP do klubu. Możliwe, że jestem trochę za bardzo skupiona na artystach zagranicznych i dużych festiwalach, a polskie zespoły – z wyjątkiem Comy – traktuje trochę po macoszemu, jeśli chodzi o koncerty. Coś na zasadzie – są na miejscu, to zawsze zdąży się pójść, lepiej wydać pieniądze na koncert zagranicznej gwiazdy, który trafia się raz na kilka lat lub nawet raz w życiu.

Mała Lady Punk jest zachwycona

Zjawiłam się zatem w Maneżu licząc na koncert, który mi zadośćuczyni za te wszystkie ominięte trasy i koncerty LP i zapewni dawkę wrażeń i hitów, która zwali mnie z nóg. I absolutnie się nie zawiodłam. Starzy wyjadacze dali czadu! Zagrali wszystkie moje ukochane kawałki z – oczywiście – Małą Lady Punk na czele, ale też Tańcz Głupia Tańcz, Małą Wojnę, Młode Orły, Kryzysową Narzeczoną i całą masę ich kultowych kawałków. Zagrali w sposób niepozostawiający wątpliwości, że dalej są legendami polskiego rocka. Równo, mocno, z przytupem, gdzie trzeba i nutką lirycznego ukojenia, gdy wymagała tego piosenka. Borysewicz to mistrz gitary, bez dwóch zdań, ale odkrył przed publiką swój nowy talent: nauczył się grać na fortepianie i zagrał na tym instrumencie wstęp do Wciąż Bardziej Obcy. Do tego jest doskonałym konferansjerem, który zagaduje i zabawia publiczność. Panasiewicz ogranicza się do śpiewania i swoich kocich ruchów – jest trochę wycofanym, skrytym za czarnymi okularami, ale przez to może nawet bardziej magnetycznym wokalistą, który oddaje spore pole do popisu drugiemu liderowi bandu, Borysewiczowi.

Mała Lady Punk traci głos

Zdarzają się Lady Pank niedociągnięcia – czasem Panas stracił głos, czasem coś nierówno zaczęli. Czy to ważne? Nie. Czy wpływa na odbiór koncertu? W żadnym stopniu. To koncert rockowy, a na takich – jeśli mają być niezapomniane – nie wszystko jest idealne. Nie chodzi bowiem w rocku o perfekcjonizm, ale o emocje. Nigdy nie rozumiałam osób zarzucających rockowym wokalistom, że coś tam nieczysto zaśpiewali lub rockowym zespołom, że pozwolili sobie na jam po utworze albo zmienili intro. Koncert rockowy to żywioł, nie wyreżyserowany teatr jak u Beyonce. Nie chodzę na koncerty by posłuchać kawałków brzmiących kropka w kropkę jak na płycie – po to mam w domu wieżę i płyty (tak, jestem staromodna i słucham jeszcze płyt CD), żeby je włączyć, ilekroć mam ochotę. Na koncert idę po to by wspólnie przeżywać muzykę, pośpiewać, poskakać, poczuć się znów jak właśnie mała Lady Pank, która nie ma trosk i zmartwień, a żyje tylko muzyką. Jeśli wychodzę z koncertu ze zdartym gardłem, rozpalonymi policzkami i obolałymi nogami, to wiem, że to był dobry wieczór. Tak właśnie opuszczałam Stary Maneż w grudniową, mikołajkową noc. Głos odmawiał posłuszeństwa, w głowie brzmiały jeszcze melodie, w sercu było miejsce tylko na rock’n’roll. „To jest tylko rock’n’roll/Najprostszy rytm/ Coś w dur i w mol/I więcej nic/ I więcej, więcej nic.” Niby nic, a tak dużo. Do następnego razu Panowie!

Set lista

(mogłam pomylić kolejność, bo z pamięci pisana, ale na pewno wszystkie te utwory zagrali, a może i więcej, ale już nie pamiętam:) )

  1. Moje Kilimandżaro
  2. Du du
  3. Vademecum Skauta
  4. Zamki na piasku
  5. Mała Lady Punk
  6. Fabryka Małp
  7. Pokręciło mi się w głowie
  8. Wciąż bardziej obcy
  9. Kryzysowa narzeczona
  10. Tańcz głupia, tańcz
  11. Mniej niż zero
  12. Sztuka latania
  13. Marchewkowe pole
  14. Zawsze tam gdzie ty
  15. Tacy sami
  16. Mała wojna
  17. Zostawcie Titanica
  18. Ohyda
  19. Młode Orły

Encore:

  1. Na co komu dziś
  2. To jest tylko rock and roll

Ps 1.  Fotka za FB Lady Pank.

Ps 2. Piszę o muzyce, ale nie tylko! Profesjonalnie zajmuję się tworzeniem tekstów na strony www, artykułów sponsorowanych, tekstów na blogi i innych. Sprawdź moją ofertę i skontaktuj się, by poznać szczegóły i wycenę!